Nowy typ pożytecznych idiotów: influencerzy jako narzędzie operacji wpływu

Influencerzy stali się nową klasą „pożytecznych idiotów” w operacjach wpływu. Zobacz, jak służby wykorzystują algorytmy, emocje i media społecznościowe do manipulacji opinią publiczną.

Nowy typ pożytecznych idiotów: influencerzy jako narzędzie operacji wpływu

W ciągu ostatnich lat pojęcie „pożytecznego idioty” musiało zostać przedefiniowane. Dawniej kojarzyło się z politykami, dziennikarzami czy aktywistami, którzy nieświadomie bądź z powodu deficytów intelektualnych powtarzali cudze narracje. Dziś tę rolę przejęła nowa grupa ludzi wpływu — influencerzy. Najczęściej ci średni, stabilni, budujący swoją publiczność organicznie. Nie rzucają się w oczy, ale mają realną siłę rażenia.

W środowisku, w którym o wszystkim decyduje algorytm, influencer może stać się narzędziem służb nawet o tym nie wiedząc.


Algorytm zamiast werbunku

Nowoczesne operacje wpływu nie potrzebują już tak bardzo tajnych spotkań ani kopert wypchanych dolarami ( dziś wystarczy portfel krypto, prawda;)? ). Dzisiaj najprościej jest „nakarmić” algorytm. Wystarczy podkręcić zasięg konkretnej treści, podsunąć narrację, wywołać emocje i pozwolić platformie wynieść temat wyżej.

Influencer widzi wyniki — nagły wzrost oglądalności, komentarzy, udostępnień a tym samym wzrost zarobków z klikalności jego treści. Zaczyna produkować więcej podobnych materiałów. W tym momencie narracja przestaje być jego. Staje się cudza. A on nadal jest przekonany, że działa „niezależnie”. Tylko, że to nie on obrał kierunek lecz został do niego niejako "zachęcony".

To jest pożyteczny idiota 2.0.
Nieświadomy, a wyjątkowo skuteczny.


Rosyjskie operacje: sterowanie przez konflikt

Rosja od lat wykorzystuje mechanikę mediów społecznościowych. Ich najprostszy model działania polega na podbijaniu treści, które wywołują gniew, frustrację, lęk czy poczucie niesprawiedliwości. To emocje, które generują największe zasięgi — a więc są idealne do sterowania influencerami.

W praktyce wygląda to tak:

  • rosyjskie farmy botów podbijają wybrane filmy i wpisy,
  • influencer widzi, że dany temat „wchodzi”,
  • zaczyna mówić więcej, ostrzej, mocniej,
  • mechanika platformy nagradza go zasięgiem.

Po kilku tygodniach powtarza narracje, których nigdy nie stworzył. To nie jest werbunek. To automatyzacja wpływu.


Dlaczego influencerzy są idealni do takich operacji?

Bo ich działalność opiera się na:

  • presji algorytmu,
  • konieczności utrzymania zasięgu,
  • potrzebie regularnego wzrostu,
  • reagowaniu na trendy,
  • budowaniu emocji.

Nie trzeba ich przekonywać ideologicznie. Wystarczy pokazać im dobrą „niszę”, która niesie. Oni zrobią resztę.

To dlatego współczesne służby zaczęły używać influencerów jako naturalnych, nieświadomych nośników narracji.


Najbardziej podatni są twórcy „edukacyjni”

Świat tłumaczą dziś youtuberzy i tiktokerzy: od geopolityki, przez ekonomię, aż po analizę „co naprawdę się dzieje”. To właśnie oni najczęściej, obok dziennikarzy i polityków wpadają w ramy narracyjne obcych służb. Nie dlatego, że są głupi. Dlatego, że:

  • chcą upraszczać świat,
  • chcą mówić „jak jest naprawdę”,
  • idą za tym, co się klika,
  • nie zawsze rozumieją źródła trendu.

Idealni pożyteczni idioci ery mediów społecznościowych.


Mechanizm „doklejania narracji”

To najbardziej powszechna i najskuteczniejsza forma operacji wpływu. Działa tak jak napisałem na wstępie, porównując ten mechanizm do werbunku bez świadomości werbowanego. No to jeszcze raz, żeby to wybrzmiało:

  • influencer publikuje neutralny materiał,
  • boty zaczynają go masowo boostować,
  • algorytm uznaje temat za atrakcyjny,
  • twórca zaczyna iść w ten kierunek,
  • po miesiącu powtarza już cudzą ramę narracyjną, bo kasa z adsense musi się zgadzać

Bez jego wiedzy.
Bez kontaktu z jakimikolwiek służbami. No dobrze... są zapewne tacy, którzy robią tak, OPRÓCZ świadomej współpracy ze służbami. Rodzimymi czy tymi zza granicy. I nie mam na myśli pana ze zdjęcia poniżej, jakby co.


Czy Polska ma na to odpowiedź?

To jedno z najtrudniejszych wyzwań dla kontrwywiadu XXI wieku. Nie da się ścigać ludzi za „opinię”. Nie da się zakazać powtarzania narracji, jeśli nie ma przestępstwa. Jedyne realne narzędzie to:

  • edukacja,
  • analiza ruchu,
  • monitorowanie źródeł,
  • wskazywanie schematów działań,
  • budowanie świadomości odbiorców.

Bo jeśli ktoś powtarza narracje obcego państwa, nieświadomie, ale konsekwentnie — to jest to problem systemowy, a nie jednostkowy. Czy to jednak może zadziałać, skoro nawet czołowi politycy wpadają w tą samą pułapkę co influencerzy? I nie wyciągają z tego żadnych wniosków? Wątpię.


Podsumowanie

Influencerzy dołączyli do szerokiej rzeszy polityków i niektórych dziennikarzy (zwanych czasem przeze mnie w chwilach słabości dzbannikarzami), którzy przez swój brak profesjonalizmu i rozsądku stali się nową klasą „pożytecznych idiotów”. Nie dlatego, że są głupi. Dlatego, iż zauważyli, że łatwiej jest wzbudzać emocje negatywne i łatwiej je podtrzymywać. Ludzie lubią się bać, oburzać i nienawidzić. Emocje to reakcje widzów a reakcje, to kasa dla twórców. Ich praca jest oparta na algorytmach, emocjach i zasięgach. Wystarczy odpowiednio podbić ich treści — a skierują swoją publiczność dokładnie tam, gdzie chcą autorzy operacji wpływu.

W epoce wojny informacyjnej to właśnie oni są najcenniejszym narzędziem dla każdego wywiadu, który potrafi pracować na danych i emocjach.

Czy ja mogę być jednym z tych pożytecznych idiotów? Oceńcie to sami, jednak wierzę, że moje doświadczenie zawodowe polegające w dużej mierze na poruszaniu się w świecie manipulacji, kłamstwa, na krytycznym spojrzeniu na otaczającą mnie rzeczywistość, pomaga mi w tym, by zauważyć na czas to, czy ulegam wpływom z zewnątrz.

Musicie też pamiętać, że to nie jest tak, że jakaś strona zewnętrzna "pcha" tylko jedną narrację. Nasi wrogowie mogą wspierać KAŻDĄ narrację, która wzbudza emocje i powoduje polaryzację. Im więcej szumu i agresji tym lepiej. Rosyjskie służby z pewnością wspierają na przykład zarówno narrację propagandową rządu i p. Tuska jak i narrację Brauna i jego kamratów. I to się ruskim służbom bardzo opłaca. I nie tylko ruskim.

-Chmiel